(K) jestesmy w Bogocie..dotarlismy wczoraj cos kolo 20.00. W autobusach od Limy spedzilismy lacznie ponad 72godziny..wczoraj bylismy, kolokwialnie mowiac, wy...meczeni:) spalismy jak misiaczki:p i to wkoncu w lozku, w cieplutkim, przytulnym pokoiku, po smacznej kolacji..a nie jak przez ostatnie dni albo w dormitoriach (przyp. red. pokojach wieloosobowych) albo na siedzeniach w autobusie..dzis bylismy z Adriana na sciance wspinaczkowej, Piotrek sie powspinal, ona sie powyginala troche na tasmie i potem tez sie powspinala, ja za to zloilem dupy Kolumbijczykom w pingponga;) nie zapomnialo sie tych starych sztuczek..potem zjedlismy jeden z ostatnich typowo poludniowoamerykanskich posilkow, czyli ryz, kawal smazonego miesa, frytki, salatka i zupa. Przed chwila zrobilismy zakupy w Carrefourze, w jednej z najlepszych dzielnic w Bogocie, tak zaopatrzonego sklepu to ja jeszcze nie widzialem...caly ten towar starczylby zeby wyzywic cala Etiopie przez kilka miesiecy!tak mysle..wrocilismy do domu, a teraz Piotrek zabral sie za krokiety, bo obiecal Adrianie, ze dzis zrobi..ja tam sie do garow nie pcham, ja tu jestem od myslenia:P hehe..ponoc u was w Polsce pada?to niedobrze..powiem tylko tyle, ze deszcz to my mielismy w Quito, na Rio Napo, tam to lalo solidnie, a potem jeden albo dwa razy w Iquitos, czyli w kwietniu..no a wczoraj Bogota znowu nas przywitala mzawka, a tak caly maj i caly czerwiec suchutko bylo!mamy nadzieje, ze jak wrocimy do Polski za te kilka dni to ulewy przejda..:) jutro o tej godzinie bedziemy sie pewnie pakowac na lotnisko...