(P.) A wiec jestesmy juz w Ekwadorze po prawie 24 godzinach w autobusie, ale zebyscie sie tak nie przejmowali naszym losem to dodam ze za 30 min mamy busa do Quito i kolejne 13 a moze (jak powiedzial Pan taksowkarz: "a veces", czyli czasami... strasznie ni lubie tego poludniowoamerykanskiego: czasami, a moze, nie wiem, kilka...) i 14 godzin do stolicy Ekwadoru. Potem kolejne 4 do granicy i kolejne starcie miedzy nami i lokalnymi oszustami przygranicznymi jakich pelno na calym swiecie (teraz wlasnie zdalem sobie sprawe jak wielkim generatorem: przekretow, spekulacji, przemytu to rzecz oczywista takze, i oszukanczych machlojek jest ta cienka linia na mapie miedzy dwoma krajami... Jakze sie ciesze ze u nas juz ich nie ma :):):). To sie po prostu widzi w oczach tych ludzi, w ich oszukanczych spojrzeniach, cenach, za przeproszeniem: "z dupy"... jak to sie mowi w Pl...
A potem juz prosto do Bogoty. Kolejne 20 h busie...:( Do Adriany... :)