(K) wczoraj przekroczylismy ponownie granice Peru i wyladowalismy w Arequipie - tu nas jeszcze nie bylo:) podroz z La Paz do Arequipy zajela nam caly dzien..wyjechalismy cos kolo 8.30 do Copacabany, tam zmiana autobusu, ktory mial nas zawiezc do Puno. no i zawiozl bez problemow, warto wspomniec, ze wyjezdzajac z LA PAZ autobus byl zapelniony w 90 % gringosami, ktorzy tak jak my jechali do Arequipy albo wysiadali nad Titicaca po boliwijskiej stronie (Copacabana) albo peruwianskiej (Puno). Najwiecej oczywiscie Zydow, ich jest wszedzie pelno, duzo Francuzow, Amerykanie, Czech, Japonka i inni ktorych nie udalo nam sie rozszyfrowac bo siedzieli za daleko i nie slychac bylo po jakiemu mowia:)
Po drodze czekalo nas cofniecie zegarkow o godzine, bo Peru znajduje sie w innej strefie czasowej, przez co zyskalismy godzine. Do Arequipy dotarlismy ok 22. Na dworcu trafil nam sie nawet mily taksowkarz, ktory zawiozl nas do taniego hostelu (35soli/2os), w kotrym niestety Polakow nie bylo..zlozylismy plecaki i wybralismy sie do bankomatu, bo po raz trzeci dotknal nas problem pieniezny..a konkretnie ich brak. To juz trzeci raz na naszej trasie: pierwszy raz w Copacabanie, a konkretnie na Isla del Sol, kiedy to bankomaty byly nieczynne i mielismy tylko cos ponad 200bol przy sobie..drugi raz w Uyuni, bo tez bankomaty byly nieczynne, dlatego tez musielismy jechac okrezna droga do La Paz, bo bezposredni bilet kosztowal 90bol, a posredni ok 60..:) no i trzeci raz przedwczoraj w La Paz..przekraczajac granice boliwijsko-peruwianska mialem przy sobie 14 boliwanow, czyli 7 zl, ktore wymienilem na niecale 6 soli:) kreezus!!:p Piotrek nie lepiej..w efekcie do Arequipy dojechalismy doslownie z pustymi kieszeniami, na szczescie ostal mi sie sol, wiec weszlismy wczoraj na 15 minut na neta za 0,60...:p
porobilismy pare zdjec, wybralismy pieniadze i wrocislimy do hostelu..
dzis sniadanko na tarasie z pieknym widokiem na miasto i myslimy co tu dalej robic. na Nazce nas nie stac, na Colce nie mam,y czasu, bo 20 musimy byc w Limie, zeby spotkac sie z Kamilem, kolega Piotrka, ktory przylatuje z Polski..chyba pojedziemy do Chali - nic tam nie ma, oprocz Oceanu...a po takim czasie bez Slonca trzeba naladowac akumulatory..:)