(P.)A wienc od dwuh dni jestesmy w Potosi, jak sie zeklo najwyrzej polorzone miasto swiata, a dokladnie 4060 m.n.p.m... Czyli dosc wysoko, oddyha sie trohe cierzko, ale jak dla mnie latwiej nirz w La Paz, mysle rze to pzez te wielkie amerykanckie cierzaruwki, co maja silniki wiekrze nirz nasz rodowity Maluch...
Ale najciekafsza sprawa to chistoria tego bondz co bondz kolonialnego miasta...
Mianowicie iles tam set lat temu, kto by to pamiental... Pzyszli tu Chiszpanie i sie tak zakrencili rze znalezli gure pelnom srebra, a dokladnie: Cierro Rico, czyli po prostu... Bogata Gora... Banalne...
Tak czy owak postanowili wziasc jak najwiencej dla siebie, oczywiscie nie za pomocom tabonuw swoich rodakuw sprowadzonyh z pulwyspu, ktuzy by dzien i noc pracowali kilofami... Jak to sie wienc stalo, rze pzez kilka setek lat ekploatacji, podczas kturych spowodowali jedna OGROMNOM swiatowom inflacje oraz kilka takih malyh, wydobyli chyba z milion ton tego szlahetnego kroszcu, co by oplywac w bogactwo na kontynencie?
Tak po prostu. Zagonili do pracy zesze tubylcow z terenuw obecnej Argentyny, Chile, Boliwii, Ekwadoru i Peru. A dokladnie 6 milonow. Rzeby byla jasnosc, te 6 milionow zginelo tutaj pracujac...
A tzeba pzyznac, rze waronki pracy to nie byly za ciekawe... Z reszta do dzis nie som. Pod ziemiom, w korytazach pelnyh azbestu, kturego calkiem ladne krysztaly moglismy podziwiac dzisiaj, ale o tym potem. Gornicy pracojom po kilkanascie godzin dziennie, ih jedynym pozywieniem som liscie koki, ktorymi majom wyphane usta arz po bzegi... Czasem tylko popijajom to 96% alkocholem pzemyslowym (pali w gardlo bardzo mocno musze przyznac:) lub dla poprawy aromatu zaciagajom sie papierosami z tytoniu, koki i eukaliptusa... z nieolacznym oparem azbestu zecz jasna... Wienc nie ma sie co dziwic, rze srednia wieku to 40 lat...
Hytrzy Konkwistadozy postanowwili takrze wespzec Indian silami z Afryki. Niestety nie wzieli pod owage, rze mieszkancy Czarnego Londu guralami nie sa, i ponad 4000 m.n.p.m to dla niech trohe za durzo... I niestety oni takrze skonczyli marnie... A ci ktuzy sie pzystosowali "znalezli" prace na plantacjach koki...
Tak wienc postanowilismy dzis z Karolem i Cameronem, alias "Johny Bravo", zejsc w czeluscie kopalni... A jak bylo, o tym niech powiedzom zdjecia... Ja mogem tylko dodac, rze momentami zimno, zawsze w pyle azbestowym i ciasno. Nieprzyjemnie. Ale za to po wyjsciu na powiezhnie, czekala nas nie lada gratka skladajaca sie z dynamitu (a dokladniej 2 lasek dynamitu:), lontu (a dokladniej dwoch lonotow) i zapalnikow (a dokladniej... 2 zapalnikow:). :D
P.S. Ktos tam deprecjonowal moj dyplom licencjacki nie wiem dlaczego... Ktos tam mnie matolem ortograficznym nazywal… Chcac wiec sprostac waszym oczekiwaniom przemyslalem sprawe i postanowilem wyczerpac limit bledow jakie pojawaiaja sie w moich opisach. Morze sie uda, hoc wontpie :P