Geoblog.pl    pomarancz4    Podróże    Ameryka Południowa    Rurrenabaque, czyli aligatory na wyciagniecie reki..
Zwiń mapę
2009
01
cze

Rurrenabaque, czyli aligatory na wyciagniecie reki..

 
Boliwia
Boliwia, Rurrenabaque
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16124 km
 
(K) na wstepie chcielismy przeprosic niektore osoby, ze nie dalismy znac predzej, ze nie bedziemy sie odzywac przez kilka dni..postaramy sie zeby na przyszlosc nie bylo takich sytuacji..:)

a nie bylo nas bo bylismy w Rurenabaque, czyli na boliwijskiej pampie..z La Paz do wspominanego miasteczka jest 450 km, natomiast podroz trwa 18 godzin..a to dlatego, ze 3/4 drogi wiedzie po szutrowej trasie, wyoboistej oczywiscie a jakze, tak ze oka nie zmruzysz..do tego caly przez 3/4 szutrowej trasy masz po jednej stronie przepasc na 600 m, po drugiej klif, tak ze szybciej jak 30-40 w porywach nie pojedziesz..kierowcy maja tutaj stalowe nerwy, ale i tez umiejetnosci, bo gdyby nie one to spokojnie ze dwa razy lezelibysmy w przepasci i raz przewrocili sie na bok..jak wroce to zobaczycie filmy, bo wszystko jest nagrane:)

a wiec owa droge pokonalismy dwukrotnie i musimy przyznac, ze to je pory to byl najniebezpieczniejszy etap naszej podrozy..:)

a wiec gdy dojechalismy do Rure, to udalismy sie do naszej agnecji, z ktora mielismy sie wybrac na pampe. jechal z nami Kanadyjczyk, ktory razem z nami jechal na rowerach do Coroico..do tego dwie dziewczyny z Izraela i parka Chorwacji..:) nie ma co, ale ekipa nam sie trafila przednia:)Kanadyjczyk stylizowany na Johnego Bravo, Chorwat z mistrzowskim dowcipem i jego bardzo sympatyczna dziewczyna..smiechu byla kupa, przynajmniej ja mialem caly czas ubaw po pachy..:p

Plan podrozy: calkowity koszt 3dni/2noce - 550 bol/280zl
Dzien 1:
- 3,5 h jeepem po bezdrozach z Rure na pampe, po drodze obiad
- 2,5 h lodka po rzece, obserwowanie aligatorow, kajmanow, marabutow, manguari, malp roznego rodzaju, zolwi i takich tam innych..
- przybijamy do noclegowni, plyniemy obejrzec zachod slonca, ktorego nei bylo, bo chmury..potem wizyta w knajpce, kolacja i ognisko..

Dzien 2:
- sniadanie, potem wyruszamy na pampe w poszukiwaniu anakondy..po 2 godz poszukiwan Piotrek wypatrzyl jedna, mala 2metrowa..potem jak amerykanscy turysci robilismy sobie z nia zdjecia i takie tam..
- obiad, po obiedzie 2h siesta a wiec kazdy uwalil sie w hamaku..
- po siescie plyniemy w inna czesc rzeki, gdzie zeruja piranie..zaczyna sie wedkowanie:) to nie taka prosta sprawa, jak by sie wydawalo..zylka, haczyk, obciaznik i wielki kawal miesa na haczyku..rzucasz, czekasz do pierwszego szarpniecia i ciagniesz-tyle teorii. w praktyce, pieprzone gnojki przewaznie obgrzyaly cale mieso i nic z tego nei wyszlo...mimo to udalo mi sie zlapac honorowa piranie (zolta, czyli to mniej agresywna, dopiero na drugie dzien zlapalem czerwona, czyli ta najgrozniejsza..), a nasz przewodnik w tym czasie wyciagnal chyba 3 albo 4...ale on to robi codziennie, wiec nie czuje sie w zaden sposob gorszy jak na pierwszy raz:p
- po piraniach knajpa, a po knajpie wybralismy sie na nocne poszukiwanie czerwonych oczu aligatorow..kazdy z nas mial czolowke i niczym latarnia morska patrolowalismy rzeke w poszukiwaniu skrzacego sie czerwonego koloru...i rzeczywiscie!to niesamowite, ale oczy aligatora sa czerwone:) zlowrogo to wygladalo, szczegolnie jak wplynelismy do miejsca gdzie bylo ich kilkanascie w poblizu lodki!na szczescie to byly male gnojki, jednego zlapalismy, tzn przewownik no i owczywiscie zrobilismy mu sesje zdjeciowa:)

Dzien 3:
- sniadanie, potem wycieczka po rzece w poszukiwaniu innych dziwnych zwierzat, az w koncu potem kapiel z delfinami w rzece...Inia, tak to wlasnie te delfiny:) Inie sie nazywaja..ponoc bylismy w takim miejscu w ktorym nie ma piranii ani aligatorow, poniewaz miejsce to jest chornione przez delfiny, ktore opiekuje sie mlodymi i zaden drapieznik nie ma prawa tam wplynac..no jak tak, to dobra - jako jedyni z Piotrkiem wskoczylismy do wody:D nie mialem przyjemnosci zadnego z tych delfinow dotkanc, w kazdym razie dziwnei sie czulem jak wokol mnie plywaly, tzn wynurzaly sie jakis czas..:)

z dziwnych rzeczy, ktore tu napotkalismy to np. aligatory na brzegu, 5 m od hamakow ktorych lezelismy...albo malpy tuz nad budynkiem w ktorym mieszkalismy:) pierwszego dnia podplynelismy jeszcze do drzewa na ktorym siedzialy te male, zolte, chyba kapucynki, i poczestowalismy je bananami...jedly nam z reki, dzikie zwierzeta..niesamowite..we Wroclawiu w ZOO tego nie ma...:p

warto jeszcze wpsomniec, ze jedzenie bylo tam naprawde wysmienite!codziennie oczywiscie cos innego i naprawde dobre..
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
Swierszcz
Swierszcz - 2009-06-06 07:09
Ta mała to była Złota Rybka! Poznaję!
Mam nadzieję, że jej nie wypuściłeś za darmo...
 
dorotaczek
dorotaczek - 2009-06-06 09:25
Nareszcie, odezwaliście się..przeprosiny przyjęte :))) zdjęcia-REWELACJA..ale,Kaaarol uważaj na siebie...ten aligator, tak grożnie wyglądał!!! jakieś piranie,anakondy..Boże moj...miej Ich w opiece...Powodzenia:):*
 
baranek
baranek - 2009-06-06 14:45
pieknie :)
 
Bartek
Bartek - 2009-06-06 16:33
no Lech takiego kibica jeszcze nie miał! Zamierzacie go zabrać na mecz? ;p
 
michal
michal - 2009-06-07 02:17
a ja wam powiem ze nie madrzy jestescie ... widzialem kiedys taki filmik jak taki maly krokodyl/aligator , nawet mniejszy od tego waszego chapnol pana w łapke , moze takie male mocnej szczeki nie maja nie wiem , ale tan zwierzak wcale nie mial zamiaru sie silowac , tylko zaczol sie przewracac calkiem szybko bo ten pan co jego lapka byla w ustach tego krokodyla/aligatora zdazyl sie w jego tempie obkrecic tylko 1,5 raza a potem sami sie mozecie domyslic co sie stalo ... ( nie wspominajac o zebach , i o tym ze byl to "tresowany" gad...)
 
pomarancz4
pomarancz4 - 2009-06-07 20:27
a to wlasnie jest istotna roznica Michal co to bylo: czy aligator, czy krokodyl czy moze kajman..?bo kajmany sa bardzo grozne, wiec lepiej nie podchodzic, a z reszta one tez nie podchodza, bo ludzi unikaja..krokodyle sa w Afryce, wiec nam tutaj nie grozily, a z tego co wiem, to tez zbyt przyjazne nie sa..natomiast co aligatorow, to sa najspokojniejsze, co oczywiscie masz racje, nie znaczy, ze chca sie przytulac..jednak te osobniki sa w miare przyzwyczajone do ludzi, ba!nasz przewodnik glaskal je po glowie, wiec nie ma strachu:) a co do tego, ze jestesmy niemadrzy, a wlasciwie to pewnie chodzilo Ci, ze ja..:>to sie policzymy w domu!:D froniu
 
mys2a
mys2a - 2009-06-10 18:31
myślałam, że ten ogolony kanadyjczyk to nasz Rudy Rudzielec:D
Froniu! co ty masz na dupie?!:p
biedne zwierzaki;)
 
 
pomarancz4
Karol&Piotrek Froń&Szczypkowski
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 108 wpisów108 512 komentarzy512 923 zdjęcia923 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
26.02.2009 - 02.04.2010