Geoblog.pl    pomarancz4    Podróże    Ameryka Południowa    COROICO - The Death Road... (uuu)
Zwiń mapę
2009
29
maj

COROICO - The Death Road... (uuu)

 
Boliwia
Boliwia, Yuma(costam)
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15836 km
 
(K) juz po wszystkim, wiec mozemy spokojnie napisac, bo gdybysmy napisali predzej,ze to planujemy, to lamentom naszych MAM, nie byloby konca: nie robcie tego, to jest niebezpieczne, po co tam jedziecie...:) ale przezylismy, wiec MAMY nie martwcie sie i czytajcie spokojnie dalej...:D otoz dzis wlasnie zaliczylismy zjazd najniebezpieczniejsza droga swiata, tzw. Droga Smierci, czyli Camina de Muerte. Taką nazwę zyskała droga łącząca La Paz z Coroico ze względu na ilość wypadków śmiertelnych: 200-300 ludzi rocznie.. Droga schodzi z wysokości 4.700 m, gdzie lezy snieg, do 1.300 m, gdzie jest bardzo goraco.. na odcinku 64 km przewyzszenie wynosi 3400m.. Jest stroma i wąska (3,2 m szerokości), oczywiscie jest to droga szutrowa, asfalt mozna spotkac tylko na pierwszych kilkunastu kilkunastu kilometrach..droga zamknieto dla samochodow, ze wzgledu na zbyt wiele wypadkow i utworzono nowa po drugiej stronie doliny. Od tego czasu droga ta stala sie prawdziwa atrakcja turystyczna, a jednodniowe zjady oferuje wiekszosc, o ile nie wszystkie biura w La PAz..no i generalnie chodzi o to, zeby wybrac w miare dobra agencje i w miare dobry rower, zeby sie nie rozpieprzyc po drodze..:) my wybralismy EL SOLARIO, czyli ta sama agencje jak hostal, w ktorym zamieszkujemy. Co wiecej nie kupilismy tej wycieczki bezposrednio u nas w hostelu, tylko przez posrednika w innej agencji, u takiego Niemca:) mielismy nawet przez to minimalnie taniej..:p a co do Niemca, otoz chlop od 8 lat mieszka w Boliwii, tu poznal zone, tu prowadzi agencje, mowi po hiszpansku, niemiecku i angielsku, zatrudnia kilka kobiet, z ktorych jedna rozumie po polsku, bo studiowala w Czechach:D

no wiec kupilismy ta wycieczke: moj rower 390 boliwanow, Piotrka 280. W cenie wliczone oczywiscie osprzetowanie, czyli kurtka, koszulka, spodnie, kask, rekawice oraz sniadanie, obiad i na trasie jakis banan, woda i baton..

dzis rano o 7 zeszlismy na sniadanie, okazalo sie, ze jedzie nas jakies 14 osob roznych narodowosci: Kanadyjczyk, Anglicy, Belg, Holender, dwie Niemki (chyba, nie wiemy do konca, ale po solidnych posturach mozna przypuszczac...:), Wloszka i Wloch, Argentynczykow kilku i 2 Polakow. Najpierw samochodem, a wlasciwie busem, a konkretnie to dwoma, dostalismy sie za miasto, do punktu z ktorego mielismy startowac. Kazdy dostal po rowerze, a jak:D ostatnie instrukcje i ruszylismy! najpierw droga asfaltowa, ale chloernie kreta, jakies kilkanascie km, na ktorej mielismy okazje sprawdzic hamulce, przyczepnosc i technike..predkosc to jakies 50-60km/h, szybciej sie nie dalo bo przedwodnik hamowal..apropos przewodnikow..bardzo sympatycznych dwoch Boliwijczykow, jeden 21 lat, drugi nie mowil, ale wygladal podobnie..do tego kierowca, ktorego wolali ¨dziadek¨, generalnie bardzo mila atmosfera panowala:)

jak sie skonczyl asfalt i mialo byc chwile pod gorke, to nas zaladowali do busa i podwiezli kawalek, zebysmy sie za bardzo nie zmeczyli..w koncu zatrzymalismy sie na ostatnim s szerszych miejsc na drodze i stad rozpoczelismy prawdziwy zjazd droga smierci..co jakis czas na poboczu widac bylo krzyze tych, ktorym albo zabraklo umiejetnosci albo rowerowi czegos zabraklo..lacznie zginelo tutaj 14 turystow, a ostatni jeszcze w maju tego roku..- pijany byl, wiec nie dziwne..

w kazdym razie nam nic sie nie stalo, zapieprzalismy caly czas z Piotrkiem na czele po tych waziutkich drozkach, tuz nad przepascia kilkusetmetrowa, 40km/h, a na tej drodze to naprawde duzo..po drodze zlapalem gume w swoim bolidzie, bo zakret mi nie wyszedl i najechalem na taki zarabbisty glaz...rowerowi oczywiscie nic sie nie stalo, mi na szczescie tez nie:) do miejscowoscie, gdzie konczyla sie nasz trasa dojechalismy na miejscu 2. i 3., tuz po przewodniku..Polska na czele!!

na miejscu obiad, chwila relaksu w hamakach, fotelach, gdzie kto mogl i droga powrotna do domu. Tylko, ze tym razem nie droga smierci, ale wlasnie ta nowa trasa zbudowana po drugiej stronie gor:)

coz..pedzac 40km/h po srodku 3metrowej szutrowej, wyboistej drogi, tuz nad klifem wysokosci 500 m, zblizajac sie do zakretu, zza ktorego nie wiadomo czy nie wyskoczy samochod mozna poczuc adrenalinke..warto bylo wydac tyle siana!

p.s. Ferenc, Bobak a mielismy ta trase zrobic razem, i co?
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
pomarancz4
pomarancz4 - 2009-05-30 06:21
i jeszcze jedna wazna informacja..wczoraj przechadzajac sie po miescie napotkalismy kolejnych Polakow - bardzo sympatyczncyh z reszta: Monike i Piotrka, ktorzy wlasciwie juz wracaja do Polski..:) wieczorem oczywiscie nie zmarnowalismy okazji i wypilismy sobie piwko po polsku na lawce w miescie..policja byla, ale mandatu nie dostalismy, tak jak u nas, tylko kazali nam isc w jakies inne miejsce..:) LOVERSI powodzenia i malutkie niech zdrowe bedzie!:)
 
BPE
BPE - 2009-05-30 10:54
ekstra jazda tymi rowerami - szkoda, że pogoda Wam się nie trafiła idealna....
 
sikor
sikor - 2009-05-30 21:39
fajnie macie. pozdrawiam :)
 
dorotaczek
dorotaczek - 2009-05-31 12:07
Oj, chłopaki... jak dobrze, że nie informujecie PRZED takimi wyczynami, tylko PO...:) Powodzenia.. :*
 
 
pomarancz4
Karol&Piotrek Froń&Szczypkowski
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 108 wpisów108 512 komentarzy512 923 zdjęcia923 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
26.02.2009 - 02.04.2010