(P.) Wiec na poczatek, Mamo nic sie nie stalo takiego zebys sie musiala marwic :) Co do "kradziezy", to prawda jes taka, ze na szczescie nie sracilismy az tyle zeby wracac do Polski, wlasciwie to lacznie: stare (i smierdzace) sandaly Karola, i nowe firmowe trampki, o czym juz wspomnial. Oraz 20 dol i moj kapelusz... (chlip... chlip... bardzo sie do niego przywiazalem...). A bylo to tak.
Wspomniane 20 dulkow Karol stracil w Iquios w nastepujacy sposob: tuz kolo kantoru stoja tu zazwyczaj "uliczni wymieniacze" pieniedzy. Oczywiscie proponowali wyzsza stawke wiec Karol (í Runi tez), ze sprubuja wymienic. I tak tez zrobili. Dali gosciowi (ja pewnie tez bym ak zrobil gdybym jeszcze MIAL dolary....) po banknocie 20 dol, on przeliczyl, dal im sole. Ale za jakies 5 min oddal dolary, mowiac ze jednak ich nie chce. Wtedy jeszcze nie wiedzielismy dlaczego nie chce tych banknotow. Myslelismy ze sie rozmyslil, i tyle.
Nasepnego dnia siedzac na piwku ze wspomnianym Niemcem i Dunczykiem, Karol postanwil ze wymieni pieniadze, bo sie nam skonczyly sole, a za piwo trzeba bylo zaplacic. Jeden ze znanych nam (m.in. Copal Urco) i zaufanych Peruwianczykow (przewodnik, czy jakos tak tego Niemca) wzial te dolki i poszedl wymienic.
Zaraz jednak wraca i mowi ze musimy isc do banku, bo te co mu dalismy sa falszywe! Jak falszywe? Przeciez Karol wybral je z bankomau, a z tego zrodla nie moga pochodzic falszywki (co nam pozniej potwierdzil Pan w banku)!
Jakie jest wiec rozwiazanie?
Otoz. Pan "wymieniacz ulicowy" (czyli zwykly zlodziej i oszust, gnida i kanalia, jakich wiele na tym swiecie, co nie zmienia faktu ze go szczerze nielubie o czym powiedzialem mu nastepnego dnia...), biorac do rak banknot od Karola (rzecz jasna prawdziwy) zaraz po chwili oddaje falszywke, i nie dziwne ze jej nie chce, bo przeciez jest falszywka! Ehh... Jak ja ich k```a nienawidze! (dzieki Przemo za przypomnienie tego powiedzonka, pozdrawiam z Peru:)
Aha. A skad pewnosc, ze "zaufany Peruwianczyk" jest "zaufany"? Nastepnego dnia Runi poszedl do banku ze swoja falszywka...
A moj kapelusz? Zupelnie podobnie do Karola sandalow. W nocy na staku ladnie go zwinalem i wlozylem pod plecak, (w celach bezpieczenstwa spalismy z plecakami, wiec za wygodnie nie bylo, ale w efekcie poza wspomnianymi sandalami i kapeluszem ni nie sracilismy). Widocznie w nocy sie wiercic musialem i moj piekny kapelusz (brazowy z paskiem) wypadl na podloge (Alice, ta od Rosjanina powiedziala mi rano ze rzeczywiscie nad ranem, czy w nocy widziala jak lezy pod moim hamakiem...), i przyszedl Pan Ktos ze Statku, a ze jak cos lezy na podlodze (ponoc tak za komuny u nas bylo, ze jak nbiczyje to mozna wziac... To ja bym nie wyrobil z tymi wszystkimi zlodziejami...) to niczyje. I sobie zabral.
Tyle zlych historii. Mamo mozesz przestac sie denerwowac :)
Dzis bylismy w Zoo. Ale to lepiej opisza zdjecia :)
W zwiazku z tym ze NIC nie pokrzyzowalo naszych planow, wybieramy sie zgodnie z planem do Limy. Moze dzis, moze jutro. Papa