(K)a wiec dzis wyjezdzamy z Pucallpy, za 3 godziny gdzies..jedziemy drozszym busem (70 soli, a nie 40, bo taki tez byl) poniewaz nas bus nie zatrzymuje sie w tych malych pipidowach, tylko gna bezposrednio do Limy, dlatego jest jakies 2 godz szybciej na miejscu..to jest oficjalne wytlumaczenie roznicy w kosztach. Nieoficjalne moze byc takie, ze pierwsze kilkaset km od Pucallpy w strone Limy az do miejsowosci Tinga Maria pokonujemy w dosc niebezpiecznych rejonach, gdzie napady z bronia w reku na autobus nie sa czym rzadkim..tak wiec nasz bus, ktory wyjezdza w poludnie pokonuje najgorzsza czesc trasy w dzien, czyli jest w miare bezpioecznie..za to ten drugi bus, tanszy, wyrusza o 18, czyli akurat jak robi sie noc to jedzie sobie w najlepsze po polu minowym i czeka az wyskocza goscie z karabinami i go opier...okradna:) co wcale nie oznacza, ze i nas nie moga okrasc..ale jak do tej ory nic nam sie zlego nie przytrafilo (odpukac, wiec czemu i tym razem mialo by sie nie udac:) no fakt, zgubilismy pare rzeczy, ale to tylko przez nasza glupote..trampki, kapelusz, 20$ i sandaly, aha i noz Piotrka..
tramkpki: no coz Piotrek zaufal motorikszarzowi (bardzo trudne slowo, nie wiem czy istnieje w jezyku polskim), ktoremu nie powinien zaufac i zostawil na siedzenie moje trampki, a sam wyskoczyl na 3 minuty do pralni odebrac rzeczy..no ale gosc zachecony zawartoscia czarnej foliowki odjechal, bo myslal ze Bog wie co tam znajdzie..w efekcie musialem kupic drugie trampki.
kapelusz: no coz..jak zwykle poszlismy spac z rzeczami w hamakach, no ale pech chcial, ze Piotrek jak wszyscy wiedza wierci sie okrutnie jak spi, to podczas wykonywania jednego z wiertow, musial mu wypasc kapelusz z hamaka i spasc a ziemie..a jak wiadomo, na lanchi panowala zasada, ze co lezy na ziemi to jest niczyje, w efekcie kapelusz zmienil wlasiciela..
20$: otoz naczytalem sie w tych wszystkich madrych przewodnikach, nasluchalem od tych madrych ludzi co tu byli, zeby pod ZADNYM POZOREM NIE WYMIENIAC PIENIEDZY NA ULICY..no dobra, mysle sobie, jak nie sprawdze to sie nie naucze:) zastanawialo mnie jak oni moga mnie tam oszukac..okrasc sie nie dam, bo zabezpieczony jestem wieloma systemami antykradziezowymi:) a w razie jakby sie zaczal szarpac ze mna to dwa szybkie, jeden spacerowy i....w nogi:D tak wiec pewnego pieknego dnia, postanowilem, ze wymienie u nich te pieniadze..najpierw poszedlem do kantoru, gdzie wymenilem sporo dolarow po kursie 2,94..a wiadomo, ze te hieny stoja w poblizu kantorow, wiec jak tylko wyszedlem to zaraz mnie obskoczyli, ze mi wymienia i to po bajecznym kursie 3,15..no wiec odszedlem na bok, wyciagnalem 20$, reszte zapakowalem szczelnie do saszetki, odbezpieczylem bron, sprawdzilem noz..namacalem te dwa granaty, co od ruskiego kupilem i ide:p hehe..mysle sobie: zobaczymy jakis Ty madry i jak mnie chcesz oszukac, bo okrasc mnie ni chuchu nie dasz rady..no i podchodze do niego pewnym krokiem, z zacieciem na twarzy, staje bark w bark i wystukuje mu na tym jego smiesznym kalkulatorku ile chce za 1dolara..wiec mu wstukalem 3,15 no i on oczywiscie od razu sie zgodzil..nawet jakbym mu pewnie wstukal 4,00 to by sie zgodzil, majac na uwadze, ze zaraz i tak na mnie zarobi:) no nic..wiec mowie mu, ze ok..on wyciaga sole, liczy..potem daje do przeliczenia mi, no dobra wszystko sie zgadza..mysle sobie: o co chodzi? no dal mi kase, nie probuje mnie okrasc, czemu to tak, nie tego sie spodziewalem! po czym daje mu te 20 $, odchodze na bok i pakuje sole do portfela..nie trwalo to dluzej jak 40 sek, a on podchodzi do mnie, pokazuje banknot i pyta sie mnie czy mam inny, bo ten cos mu sie nie podoba..no dziwne, jak podmienil na falszywy, to mi by sie teraz tez nie podobal..:/ no, ale mysle sobie, kurwa to po cos wymienial jak Ci sie teraz nie podoba! mowie mu wiec grzecznie ¨no tengo otro, spiedalaj¨..co w wolnym tlumaczeniu znaczy tyle, co ¨nie mam innego, idz sobie¨. myslalem, ze on bedzie chcial zebym wyjal saszetke i przy nim wyjal inny, a on moze wtedy by mi chcial saszetke zapieprzyc, albo co..tego chcialem uniknac, ale on natarczywie, ze nie chce tego banknotu i mam mu oddac jego sole (teraz juz bym na pewno nie oddal, ale ze wtedy pierwszy raz to byl mu moj, to nie wiedzialem o co lotto..)dobra mysle sobie, oddam Ci i ani Ty nie zarobisz, ani ja..wtedy jeszcze nie wiedzialem, ze on juz na mnie zarobil:) reszte znacie..przynajmniej teraz juz wiem, czego nalezy unikac, a za 20$ przeszedlem praktyczny kurs jak nie dac sie zrobic na wymianie banknotow i juz do konca zycia nei zapomne..:)
sandaly: to wiecie jak zginely..:)
noz: no coz..tego sie pewnie nigdy nie dowiemy, ale smiem przypusczac, ze musial sie Piotrkowi gdzies zawieruszyc, w momencie gdy jego stan wskazywal na bezsporna trzezwosc...:p
generalnie to co pogubilismy to jak widac tylko na wlasne zyczenie..nie bylo takich sytuacji, zeby ktos podszedl i poprosil o portfel, a argumentem bylby noz albo pukawka..wszystko przed nami pewnie, w koncu jedziemy do Boliwii niedlugo..:) wczoraj Piotrek stwierdzil, ze nikt nas nie zaczepia jak sie przechadzamy po miescie wieczorem, bo oni mysla po prostu, ze ja jestem jego przewodnikiem..:D wiec swojego nie beda atakowac:) podobny taki jestem, ubrany tak jak oni (w koncu kupilem tu koszule, buty, skarpetki..tylko spodenek mi brak:)
aha przypomnialo mi sie..otoz przedwczoraj bylismy w restauracji(!), tak w restauracji..na frytkach i piwie..:p ale ja nie o tym..otoz bylo tam dwoch kelnerow, a ze z natury lubie sie usmiechac to sie do jednego usmiechalem pare razy, tak z sympatii, bo wiem jaka to praca, a ze wykazywali sie profesjonalizmem, to tym bardziej z szacunkiem na niego patrzylem..pech chcial, ze koles byl homo..hehe, nic nie mam do gejow, znam dwoch ktorych bardzo lubie (pozdrowienia Jocfiak i Dziku;p), ale ja raczej nie gustuje w facetach, no i sie zaczal problem..najpierw do mnie podchodzi i sie pyta co tak sie usmiecham:) no bo lubie, taki jestem mowie mu..on na to potem co tu robimy, ile mam lat, czy mam dzieci.....dobrze, ze o chlopaka nie zapytal..:p ale chwile potem mowi do mnie, czy moze poszlibysmy wieczorem, a wlasiciwie w nocy po jego pracy, bo konczy o 12 gdzies potanczyc! hehe..no to juz bylo wszystko jasne:) do tego te jego ruchy rekami..powiedzialem, ze MOZE, co znaczylo NIE i czym predzej sie ulotnilismy, do kasyna..:p w pokera wygralem 10 soli:)
wczoraj znow udalismy sie do kasyna (spokojnie, bez paniki kontrolujemy jeszcze ten nalog..:D), a kasyno jest tuz obok tej restauracji:) no i oczywiscie, ze mnie zauwazyl i wola, macha reka zebym przyszedl, ale oczywiscie nie poszedlem, no bo jak, po co? w kasynie krotka pilka, tym razem nie poszlo..wiec wracamy, ja glowa w druga strona, szerokim lukiem omijam restauracje, a tu nagle Piotrek mnie szturcha i sie smieje, ej on na Ciebie gwizda, wola Cie!no jak go chcialem pieprznac, ale sie opanowalem w ostatniej chwili, obrocilem glowe w kierunku adoratora, a ten macha rekami jak szalony i pokazuje, ze mam przyjsc, ze na chwile, ze pogadac..taaa pogadac mysle sobie, a ani sie obejrze i niewiadomo co sie stanie:p czem predzej sie oddalilem do hostelu..uff:) a swoja droga to juz trzeci gej w Peru, ktorego jestesmy prawie pewni..a wlasciwie czwarty: dwoch kucharzy a statku, moj adorator i jego kolega kelner!czyli 4 z branzy gastronomicznej..:D inna kultura: u nas czesto fryzjerzy sa gejami, tu kucharze i kelnerzy:p koniec, ide zjesc
a o 13 jedziemy do Limy:)