(K) no mi sie tu podoba..jeszcze zanim przyjechalismy to tak sobie w glowie uroilem, ze Iquitos to jakies wyjatkowe miejsce dla mnie, taki jeden z wazniejszych punktow na naszej trasie. W koncu to tu mielismy trafic z Manaus, po splywie Amazonke, w przypadku realizacji planu Kolumbia-Wenezuela-Brazylia-Peru..co prawda plany sie zmienily, ale Iquitos pozostalo: Koloumbia-Ekwador-Peru. Miasto w dzungli, kilkaset tysiecy mieszkancow, bardzo goraco, duszno wrecz, a na dodatek jak sie okazuje, tanie! ponoc cale Peru jest tanie, a jako, ze to jest dopiero pierwsze wieksze miaasto peruwianskie na naszej trasie, to na jego przykladzie okazuje sie, ze naprawde tak jest! taksowka 1,5-2 sole, zalezy jak sie utarguje..kubek napoju na ulicy: 0,5 sola, bulka 1 sol, internet 2-2,50, lozko w pokoju 10 soli..i tak dalej:) ludzi sa przyjazni, otwarci..owszem wiemy, ze nalezy sie pilnowac uwazac na zlodzieji itd itp..ale jak sie nie chodzi, tam gdzie nie powinno, czyli np na nabrzeze, przy porcie, to jest bezpiecznie..
wczoraj rano wyszlismy po sniadanie, do najblizeszego sklepu..wszyscy bez butow, ja z runim bez koszulek, w samych spodenkach. upal - niesamowity. doszlismy do sklepu, okazalo sie, ze nie ma tego co powinno byc, wiec idziemy dalej..doszlismy prawie do Plaza de Armas, czyli glownego placu, jaki mozna spotkac w wiekszych miastach w AP, a chlopako zachcialo sie grac w Starcrafta, ale nie bylo akurat w najblizesz cafejce, wiec pomaszerowalismy dalej - na boso oczywiscie. na targu kupilismy owoce, rozejrzelismy sie po miescie i ...spotkalismy tego Niemca, ktory razem z nami siedzial w tej wiosce, gdzie blokada byla..no to wiec poszlismy na piwo. nie chcieli nas wpuscic do jednego lokalu, bo koszulek nie mamy..:> kupilem wiec koszule indianska, za 20 soli ktora 5 min predzej probowala mi wcisnac Indianka, za 50..ale Runi nie chcial kupic, wiec musielismy zmienic lokal. poszlismy wiec do innego, z widokiem na Amazonke, tam oczywiscie na jednym piwie sie nei skonczylo..w fekcie po kilku godiznach poszlismy na obiad, potem do cafejki na Starcrafta..wychodzac z domu ok 11 po sniadanie, wrocilismy cos kolo 21..wykapalismy sie i do miasta..polazilismy, pojedlismy bulek, popilismy soku, pokupowalismy pierdoly na ulicy, a jak nam sie znudzlilo to wzielismy takse za 2 sole do sklepu, tam chlopaki kupili piwo i do dom..:)
podoba mi sie to miasto..zostaje do srody:) conajmniej..