Geoblog.pl    pomarancz4    Podróże    Ameryka Południowa    Kolumbia - przezylismy, czyli podsumowanie kraju koki i pieknych kobiet z Ekwadoru
Zwiń mapę
2009
18
kwi

Kolumbia - przezylismy, czyli podsumowanie kraju koki i pieknych kobiet z Ekwadoru

 
Ekwador
Ekwador, Quito Basin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12687 km
 
Kolumbia:

(K.)

Komunikacja
a wiec jak juz pisallismy malo kto przestrzega tak naprawde przepisow ruchu drogowego i jezdzi zgodnie z tym co mu sugeruja znaki, a jednak wypadkow nie ma. czerwone swiatla nie stanowia zadnego problemu w nocy i po prostu sie je ignoruje, natomiast w dzien jeszcze jako tako sie kierowcy zatrzymuja..przystankow autobusowych nie ma, przystanek jest tam gdzie stoi czlowiek. jak w miejscu x stoi czlowiek, to autobus sie zatrzymuje, albo raczej przyhamowuje i czlowiek wskakuje. jesli 5 meetrow dalej stoi nastepny czlowiek, to nie podejdzie on do zatrzymanego juz autobusu, tylko poczeka na swoim miejscu az autobus przyhamuje rowniez kolo niego - te kilka metrow dalej:) szkoda ze we Wroclawiu sie tak autobusy nie zatrzymuja na zawolanie..ach..aha i nie ma kanarow, bo po co skoro bilet musi kupic kazdy zaraz jak wsiadzie do autobusu:) autobusy sa zwykle male, zaltoczone, ale za to bardzo zwinne i nie stanowi dla nich zaden problem zmiana pasa na 3 pasmowej drodze na pelnej predkosci o dwa pasy w prawo, zeby zabrac pasazera..piesi sa tutaj jakby intruzami. owszem maja swoje pasy i swoje zielone swiatla po ktorych moga chodzic, ale jesli zdarza sie ze ktos chce przejsc w niedozwolonym miejscu (o zgrozo) gdzie nie ma pasow (o matko!) to wtedy moze liczyc tylko na swoj szybki krok, bystry wzrok, czujnosc i zwinnosc..bo glupi ten kto liczy na to ze jakis samochod zatrzyma sie, ba zwoolni! zeby biednego przechodnia przepuscic..zwykle zatrabi tylko ostrzegawczo raz lub co najwyzej dwa razy, a wtedy pieszy co sil w nogach musi spier...niczac na druga strone, jesli mu zycie mile:)

co do taksowkarzy..to jest tez dlugi temat., po pierwsze ja z Piotrkiem, jako ze sie nigdy taksowkami nie wozilismy, no jedynie z imprezy czasem..jaka padalo oczywiscie..;p tutaj czujemy si jak bogowie, bo coz znaczy te 7-10 PLN na dwoch wydane na takse i dluga podroz przez polowe miasta..w Ekwadorze jest jeszcze taniej, bo np placimy 3PLNza kurs, ale o tym opowiemy osobno;) piekne jest to jak idac po miescie taksowkarze zwalniaja przy chodniku, bylebysmy tylko ich zauwazyli i zechcieli skorzystac z ich uslug..mi najbardziej podoba sie moment, gdy ide chodnikiem i z daleka jedzie taksowka. zbliza sie do mnie, a ja wpatruje sie w kierowce jakbym za chwile chcial wyciagnac reke by go zatrzymac. on o tym wie i tylkko czeka na moj ruch:) ale ja reki nie podnosze, a jednoczesnie nie spuszczam z kierowcy wzroku i tak zblizamy sie do siebie i nawet jak jestesmy juz obok siebie, on prawie mnie mija to ciagle wpatruje sie we mnie i czeka na jeden moj malenki gest reka, jeden ruch paluszkiem..ale ruchu nie ma..i kierowca zawiedziony odjezdza w sina dal w poszukiwaniu kolejnej ofiary, ktora wsiadzie w jego rozklekotane daewoo lub hyundaia. a wlasnie fajne maja tu samochody, a konkretnie Chevrolet Corsa..haha wyglada jak nasza Corsa, jezdzi jak nasza Corsa, ale nie wyprodukowal jej Opel tylko Chevrolet:)
co dalej..hmm aha nikt tutaj nie uzywa swiatel w ciagu dnia, no dobra u nas jeszcze pare lat temu tez nie trzeba bylo uzywac, ok. ale w nocy zauwazylem tez tutaj niektorzy rezygnuja ze swiatel, bo po co akumulator wyladowywac:p a jak przyjdzi deszcz w ciagu dnia, co sie zdarza bardzo czesto (zalezy w ktorej czesci kraju) to tez nikt nie raczy wlaczyc swiatel, i chocby sypalo z nieba zabami to swiatel nie wlacza..ciekawe nie?
co do autobusow dalekobieznycb to jest zupelnie inna bajka niz z tymi mijescowymi. po pierwsze sa wieksze, z wiadomych podowodw..po drugie sa luksusowe, bo np.siedzenia rozkladaja sie tak ze sie po prostu lezy! jest w cholere miejsca na nogi..autobusy saa tak skonstruowane ze nawt jak wszyscy pasazerowie rozloza siedzenia, to jest wygodnie i ten co siedzi na koncu(autobusu..) tez moze sie do konca rozlozyc..bo w Polsce jest tak, ze jak sie kazdy zacznie rozkladac to ten osttatni (ale nie najgorszy, tylko siedzacy na koncu autobusu..:p)juz nie ma sie gdzie rozlozyc bo mu szyba zawadza..a po trzecie autobusy kolumbijskie to przerazliwie zimne! owszem jak jest upal 30 stopni na dworze, i robi si przystanek np na jakies jedzenie, to potem jak sie spowrotem wsiadzi to czuje sie ta klime i to jest naprawde przyjemne uczucie..:)no ale jak jest noc, chce sie pojsc spac, a tu w autobusie ciagle 14 stopni! masakra..dobrze ze mamy spiwory, to zawsze wchodzimy cali do srodka, lacznie z glowa i da sie przezyc..ciekawe jest tylko czemu oni tak ziebie w nocy? czyzby Ci Kolumbijczycy, wychowani na wiecznym Slonuc, jak juz sobie zafunduje podroz przez caly kraj i zaplaca kupe siana za bilet to chca sie poplawic w luksusie, co w ich przypadku znaczy "wychlodza dupe w 15 stopniach", skoro cale zycie smaza sie w 30 stopniach..naprawde nie wiemy skad ten ziab..:)

Drogi
Generalnie drogi sa lepsze niz nasze..trudno sie do tego przyznac, ale nawet Kolumbia nas wyprzedza:) zjezdzilismy Kolumbie ze srodka na polnoc, z polnocy do srodka, i ze srodka na poludnie, wiec mozemy co nieco o tych drogach powiedziec. w miescie drogi sa w gorszym stanie niz na dlugich, glownych trasach, miedzy najwiekszymi miastami. natomiast ze wzgledu na fakt, ze Kolumbia to gorzysty kraj, zrozumialym jest, ze wiele drog prowadzi wsrod gor, przez co sa strasznie krete i cechuje je duza roznica wysokosci, wiec efekt zatkanych uszu towarzyszyl nam bardzo czesto..fajnie bylo jak ogladalismy film w autobusie i mialem zatkane uszy, ale oczywiscie tego nie czulem i dopiero jak ziewnalem to mi sie odetkaly i nagle zaczalem wyrazniej slyszec telewizor:)

Sklepy
to tez jest piekne:) typowa zbudowa w miescie no to wiadomo uliczki, jednokierunkowe czasem dwu..pelno samochodow, motocyklistow, a jeszcze wiecej pieszych. no i w tym calym balaganie sklep przy sklepie, buda przy budzie, czlowiek przy czlowieku..w sklepach mozna znalezc wszystkko, opisze na przykladzie Medellin, jednego z wiekszych miast Kolumbii, bodajze jest drugie po Bogocie, ale glowy nie dam:) w kazdym razie tam mielismy okazje by pochodzic troche po tych uliczkach, wiec wiem dokladnie jak to wyglada..

pierwsza podstawowa roznica w porownaniu do Polski: sklepy nie maja drzwi przez ktore sie wchodzi, tak jak w Polsce - tutaj sklepy wychodza doslownie na chodnik, wiec wystarczy krok by sie w nim znalezc..a kiedy juz sie w nim znajdziemy to biada nam, bo zaraz zjawia sie sprzedawca, ktory jak pijawka przysysa sie i proponuje a to, a tamto, neci niskimi cenami, wypytuje czego potrzebujemy itd. z jednej strony to fajnie, bo ciagle jest sie w centrum zainteresowania, ale z drugiej strony meczy, bo czasem czlowiek chcialby poogladac cos, a tu od razu stado krwiozerczych sprzedawcow sie do niego przykleja:) a w Polsce? wjedzie sie do sklepu to pani Basia czy tam Zosia leniwie podniesie wzrok i zapyta co jest? zeby chociaz podniosla tylek i zainteresowala sie co nam potrzeba!a gdzie tam!?:p a co w tych sklepach? wszystko. majtki, spodnie, buty, motory, pralki, lodowki, meble, telefony, mp3, dlugopisy, klodki, miotly, przepychacze do kibla, kapelusze, zarcie..no doslownei wszystko mozna kupic:) w Medellin ciekawie to bylo rozwiazane i dosc przemyslanie, ze sklepy z artykulami z podobnych branz byly zlokalizowane na jednej ulicy, tak ze czlowiek jak tam wpadl to tylko przechodzil ze sklepu do sklepu i znajdowal to co chcial. a jak nie znalazl to znaczy, ze to nie istnieje:)
jest tez inny rodzaj sklepow, ktore w Polsce nie ma. Chodzi konkretnie o ruchome jadlodajnie albo inaczej mowiac Przenosne Restauracje:) wsiada taki wlasciciel restauracji, wraz ze swoim towarem do autbousu dalekobieznego i rozdaje kazdemu po jednej sztuce tego co tam akurat proponuje: cos w rodzaju pieroga z serem, czy z miesem, albo jakies innego rodzaju pozywienie, ktorego nazwy nie pamietam..i tak przechodzi od czola do konca autobusu, potem wraca do poczatku i zbiera siano za swoj towar, zwykle po 1000-1500-2000 peso, czy tanio:) zbierze kase, po czym wysiada, z autobusu, zwykle kilka km dalej, ale to nie problem dla niego..w droge powrotna zlapie autobus jadacy w przeciwnym kierunku:) z takich chodzacych restauracji czasem korzystalismy, bo przyjemnie bylo przekasic cos cieplego nei wychodzac ze spiwora i nie ruszajac tylka z autobusu..ach kiedy w Polsce tak bedzie:D
i jeszcze jeden rodzaj sklepow. tez ruchome, aczkolwiek do autobusow nie wchodza, tylko stoja przy skrzyzowaniach i proponuja swoje towary kierowcom stojacym na czerwonym. powiecie: phi nic szczegolnego, u nas w Polsce tez sie rozdaje gazety na swiatlach!no dobra gazety, ale czy cos jeszcze?no moze inia wymysli jeszcze cos wiecej, ale generalnie to rzadko..:p a tu? sprzedaje sie tak: miolty, kapelusze, przepychacze do kibla (widzialem!), kleje super glue, sznurowki, parasolki, wiadomo chipsy, soki, owoce roznej masci..i pewnie wiele innych rzeczy, ktorych nie przyuwazylem:) nie wychodzac z samochodu, kupujesz co Cie intereesuje - lepsze niz allegro:D oprocz sprzedawcow na skrzyzowaniach bryluja tez zonglerzy, gimnastycy i inni cudotworcy, ktora oczekuja zaplaty wzamian za krotki pokaz swoich umiejetnosci na skrzyzowaniu..

(P.)
Jedzenie

To piekny temat dla kazdego lasucha. Najtanszy obiad jaki zjedlismy w Kolumbii kosztowal 4000 pesos, to jakies 6 PLN. Czyli chyba nie duzo, za talerz zupy, pelne drugie danie z trzema surowkami i piciem? :) Inna smaczne i tanie danie to ryba na Playa Blanca: 10 000 pesos za cala rybe (prosto z morza Karaibskiego:P) z ryzem kokosowym i surowka, i nieoglaczna Aguila (piwko:)

(P. K.)
Zarcie na ulicach

Jednak najciekawsze to jedzenie na ulicach: np. stoi sobie Pani za lada, na ladzie mikser do koktajli, jakies naczynia, dookola podwieszone owoce (tak zeby klient mogl sobie wybrac, czy nie za stary albo za twardy albo za miekki). I oczywiscie styropianowa lodowka w ktorej trzymany jest lod. Z tego wszystkiego wychodzi pyszny soczek za ok 2000 pesos :) Pycha!!!!

Oczywiscie mozna tez kupic pokrojone owoce, np plastry ananasa, mango czy papai. W ogole jezeli ktos chce jesc tylko owoce to powinien sie przeprowadzic do Kolumbii. Gwarantuje, ze nie wyda na jedzenie (ktore skladac sie bedzie tylko z owocow i ewentualnie mleka oraz cukru) wiecej jak 8000 pesos dziennie :)
Poza tym pelno miesa, swinia albo kurczak z pieczonym bananem, z ryzem, z ziemniakami, ablo samo mieso. Tak o, zeby cos sobie poskubac.
Jedyne czego trzeba sie nauczyc, a wlasciwie pozbyc to przyzwyczajenia z Europy. Higieny to tu nie ma za duzej. Ale przeciez ludzie zyja i maja sie dobrze. Wiec w rezultacie lepiej przymknac oko na podawanie reka kotleta, i skupic sie na rozkoszowaniu sie jego smaku.

Na chodnikach jest pelno budek z wszelakiego rodzaju jedzonkiem, a konkretnie wiekszosc z nich serwuje zarcie robione na glebokim oleju, ktore niekoniecznie jest zdrowe, ale bardzo tanie:) te budki to zwykle rodzinne interesy, funkcjonuja one od rana do wieczora, az do ostatniej zywej duszy..Tomek zaluj, ze Cie nie ma, bo za 7 zlotych (maksymalnie) dostalbys tu taka porcje jedzenia, ze nawet Ty mialbys problem to zjesc na raz!a ze Tobie nie przeszkadza na jednym talerzu jajko, banan, surowka, watrobka, ryz, ziemniak i makaron to tym bardziej bylby zadowolony..:p

(K.)
Dziwne szczegoly
Przyuwazylismy, ze w Kolumbii bardzo maly odsetek ludzi nosi okulary i brode! wyobrazcie sobie ze brode nosza tylko menty i backpackersi, tacy jak my:D wasy owszem, zdarzaly sie, ale brody o tubylcow nie widzielismy..:) za to wielu mlodych ludzi nosi aparaty ortodontyczne! nie znaczy to ze tak wielu ma krzywe zeby, tylko po prostu musi to byc tutaj bardzo tanie..:) w Polsce zaplacilbym za aparat kolo 2000, a tutaj podejrzewam ze nie kosztuje to wiecej jak 100-200 USD, w przeciwnym razie ludzi nie byloby na to stac!chyba sobie zaloze w koncu tutaj aparat:p

Dominacja facetow
to cos spcjalnie dla..a nie powiem dla kogo, bo by sie jego dziocha obrazila, ale on bedzie wiedzial, ze to o nim mowa..:p nazwijmy go hmm..Slawek:) a wiec drogi Slawku w Kolumbii i podejrzewam, ze podobnie bedzie w innych krajach Ameryki Poluidniowej, dosyc widoczna jest dominacja facetow na kobietami, a konkretnie to dominacja w zwiazku..przykladem niech bedzie fakt, ze w wiekszosci barow, restauracji czy innych budek z zarciem kase zawsze trzyma facet, a przy garach spocona uwija sie zona..i ani pisnie!albo lubi albo musi:) w kazdym razie gosc jest od tego aby klientow zwabic, przyjac zam, zgarnac kaske i tyle..a zona uwija sie jak w ukropie, zeby zarelko dobrze podac..drugi przyklad: na ulicy jak idzie malzenstwo, to zona zwykle krok za mezem..nie zawsz tak jest, wiec nie moge powiedziec ze to regula, ale baaardzo duzo takich sytuacji widzialem, wiec smiem twierdzic, ze cos w tym musi byc..zupelnie jak u nas romowie na Olbinie:)no tam to jeszcze facet kobiecie pluje w twarz, ale tu nie widzialm jak do tej pory takich akcji..:p
wiem, ze Tobie by sie tu spoodbalo..:D

(P.)
FARC, koka i bieda

W domu spotkalismy sie z kompletnie nietrafiona opinia, jakoby byl to niebezpieczny kraj. Ludzie bardzo pomocni, usmiechnieci, niezaleznie od tego (a to widac golym okiem) ile maja pieniedzy w portfelu: tranquillo, bien, no problema. Nie spotkalismy sie z zadnym przejawem niecheci lub agresji lub proby napasci czy tez okradzenia.
Oczywiscie sa tu takze ogromne problemy spoleczne. W miastach tysieczne rzesze biedoty (najbardziej jest to widoczne w Bogocie, 10 mln mieszkancow), ludzie zyjacy na ulicy, grzebiacy w smieciach tuz kolo sklepow pelnych wszelkich dobr. Mijani przez innych Bogotanczykow prawie ze niezauwazeni. Schorowani starcy, oczekujacy na smierc na ulicy, zyjacy z zebrania lub takiej doraznej pomocy w jakiej braklismy udzial. To bylo bardzo ciekawe doswiadczenie, jako obcy, i to pierwszego dnia w Kolumbi (wciaz jeszcze tej takiej strasznej, ze az strach mowic), stalismy z boku, z tymi baniakami z herbata na plecach, i obserwowalismy.
Zadziwiajace bylo to, ze w tlumie oczekujacych na mala bulke i kubek herbaty byli nie tylko ludzie w podartych koszulach, spodniach i w ogole ubrani w "lachmany", ale takze "normalni" mieszkancy Bogoty, ktorych spotykalismy w trakcie dnia. Ale nawet oni, nawet Ci ktorzy zostali odrzuceni przez reszte spoleczenstwa lub sami sie wyasymilowali. Ktorzy mieszkaja na ulicy, na kawalku betonu, pod jakims prowizorycznym dachem, lub bez dachu, w srodku miasta. Usmiechali sie do nas i dziekowali.
(P.) Choc ja osbiscie nie zdziwil bym sie jakby nas wszystkich zaatakowali. Z glodu, rzecz jasna.

Inna ciekawa rzecz, to policja. Jest ich tutaj mnostwo, na kazdym kroku, z palkami, karabinami i kajdankami. Wszystkie te akcesoria wisza na funkcjonariuszach, sa doskonale widoczne. Jak znak STOP na ulicach. Ale policjanci sami w sobie, po prostu sa. I chyba poza "straszeniem" robia niewiele. Moze to jest tajemnica sukcesu Urube. Cos w rodzaju prewencji.
Z drugiej strony Ci sami policjanci zabrali nas do swojego busika razem z innymi uczestnikami akcji oraz prowiantem, i zawiezli do czekajacych ludzi. Czy w Pl to jest mozliwe?

Podczas naszej podrozy spotkalismy pewnego Polaka, Grzeska Karacza, ktory mial to "szczescie", ze w mieszkal (mieszka) w Medellin z ludzmi, ktorzy od paru lat mieszkaja w Kolumbii, co wiecej jego wspollokatorka prowadzi badania na temat sytuacji spolecznej w tym kraju. To od nich ma informacje, my z kolei od niego. I czego sie dowiedzielismy?
W ogolnosci w Kolumbii jest bezpiecznie, mozemy to potwierdzic. Jednak FARC wciaz dziala, choc juz nie w takiej skali jak kiedys. Ludzie mniej wiecej wiedza jakich miejsc unikac, i gdzie mozna spotkac bojowki. I tych miejsc unikaja. Co do samej organizacji, a dokladniej motywow ich dzialania, nie udalo sie nam niczego ustalic. Czesc osob (np Grzesiek), ktory takze interesowal sie tym tematem. Powiedzial nam, ze to juz tak stara historia, ze wlasciwie nikt nie wie o co chodzi. Ktos kiedys zabil kogos z rodziny, wiec ktos tego kogos pomscil, i tak nakreca sie spirala nienawisci. Ale kto tak na prawde wie? Poza naukowcami w Europie, chyba nikt...

Kolejny wielki problem to kokaina. Kolumbia, klimat rownikowy, czeste deszcze, cieplo. Idealne warunki do rozwoju tej rosliny. W centralnej czesci gory w ktorych mieszka wiekszosc ludnosci, wschod prawie niezamieszkany, bo to jedno z najbardziej wilgotnych miejsc na ziemi. Zachod to dzungla rowniez praktycznie wolna od ludzi. Niedostepna, dusza i wielka = wielka plantacja koki. Oczywiscie nie wszedzie. Jednak pola koki sa na tyle duze, zeby mogl powstac rynek wart 6 BILIONOW dolarow rocznie. To chyba wystarczajaca odpowiedz dlaczego ten narkotyk wciaz tu jest produkowany. I dlaczego jeszcze bedzie.
Ostatnio dowiedzialem sie, ze w celu eksportowania koki do USA, sciagani sa do Kolumbii rosyjscy inzynierowie. Na miejscu buduja male lodzie podwodne (koszt jednej to kilkanascie mln dol), ktora plyna w JEDNA strone do Florydy.

Jak to wiec jest, ze jeszcze jakis czas temu caly kraj byl sparalizowany przez FARC, mafie narkotykowa i pozostalych kryminalistow (ktorzy wciaz tu sa), a my nie dalej jak kilka dni temu podrozowalismy w spokoju po Kolumbii w ogole tego nie widzac?
Wydaje sie, ze silne dzialanie rzadu "wygnalo" z miast zagrozenie. Ale. Oczywiste tez jest to, ze skoro problem narkotykow jest tak ogromny (kupienie trawy albo koki to rzecz prosta jak slonce i jasna jak drut...), to ludzie ktorzy temu powinni przeciowdzialac nie robia tego, poniewaz to jest ich biznes. Z tego samego powodu FARC wciaz moze istniec, bo to jest "na reke". Tam gdzie FARC tam koka, tam nikt nie chodzi. Proste.
Tak nam sie wydaje (a wiadomo kiedy jest najgorzej... hehe)

Naszym zdaniem Kolumbia dzis to raczej bezpieczny kraj. ylko teraz ta ciemna strona Kolumbii. ktora zna caly swiat jest jakby z boku, schowana.


Inny ogromny (i chyba najwiekszy) problem to rozwarstwienie spoleczne, ktore widac golym okiem. Garstka najbogatszych, jezdzacych luksusowymi autami, mieszkajaych w szczelnie zamknietych dzielnicach, z ochroniarzami, z niemalze zlotymi ulicami. Troche jest srodka, takiej zwyczajnosci, bez specjalnego szalu. A potem biedota lub prawie biedota, a w najlepszej sytuacji ludzie ktorym nie brakuje na chleb i inne podstawowe produkty.
Z czego to wynika? Przede wszystkim z platnej edukacji. Bo np. jezeli przecietna rodzina zarabia 700 000 pesos na miesiac (2100 - 2300 pesos = 1 dol, np. mleko. 1200 p, chleb: 1000 p, mieszkanie: 300 000 - 500 000 p). To przecietny Kolumbijczyk nie ma szans na skonczenie studiow inzynierskich, poniewaz kosztuja 1 200 000 na miesiac.A jezeli nie ma wyksztalcenia to nie moze zarabiac wiecej. Kolo sie zamyka.
Dlatego tez na ulicach widac mnostwo ludzi, ktorzy robia "proste" rzeczy. Np. 8 - 10 ludzi wydlubuje mech z chodnikow, a na rowniku! Gdzie wilgotnosc powietrza wynosi 80% i mech odrasta po tygodniu... To chyba swoiste przeciwdzialanie bezrobociu...


(P. i tylko P. nie laczyc z K.)
Kobiety

To moze jak wrocimy do kraju, pogadamy z kolegami przy piwku...

P.S.

(K.) czyli Karol
(P.) czyli Piotrek
Wszystko co pod tymi literami az do kolejnej zmiany litery to opisal P. czyli Piotrek, lub K. czyli Karol :) i odwrotnie
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
Małgośka
Małgośka - 2009-04-18 09:48
A taka refleksja mi do głowy przychodzi... że piękne jest życie w Kolumbii a zarazem bardzo ciężkie... >Dzięki temu, że dostarczacie nam tak mocnych wrażeń przez Wasze opisy i zdjęcia, na których dużo widać, to pewnie i tak nigdy nie odczujemy tego tak dosadnie jak Wy widząc TO życie na żywo... Pozdrowienia :*
 
Czarna
Czarna - 2009-04-18 15:20
No to ja tam przyjadę yyyy tzn. przylecę do Was za parę dni, bo i tak mi się nudzi, a bardzo mnie skusiliście tym opisem o owockach ;p
 
Czarna
Czarna - 2009-04-18 15:21
Aaaa!!! i jeszcze Dominisie ze sobą wezmę to się obie najemy :D
 
raczek
raczek - 2009-04-18 20:12
Chłopaki mimo względnego spokoju uważajcie ,takie organizacje dzialają nawet w pozornym uśpieniu- podpisano co prawda w VI 2008 roku zawieszenie broni ,ale zważywszy na rejon w którym się znajdujecie to nadal strefa aktywna ,a wiele pomniejszych działających jednostek bardziej z dżunglą niż z czlowieczeństwem mają coś wspólnego.A tak wogóle to się cieszę z kolejnych wrażeń podrożniczych niekoniecznie tych edukacyjnych względem kobiet ,a propos spotkań przy piwie ...z chlopakami -czyżbyś Karolku zapomniał w tej wyprawie o rzeszy fanek...hi.hi-biedaczku na piwo nie zarobisz.Buziaki-cieplutki ,skoro wam zimno!
 
Swierszcz
Swierszcz - 2009-04-21 22:00
Ładne podsumowamie. Otyle cenne, że jesteście "świeżutcy". Zobaczycie, że jak będziecie to czytać po kilkunastu krajach, to będziecie już zblazowani.
Spostrzeżenia trane, natomiast diagnozy przyczyn nie zawsze. Byłem już w paru krajach biedniejszych od Kolumbii i wiem, że agresja nie musi pochodzić z głodu. Może u nas. Wiadomo: Polak głodny, to zły, ale inne nacje reagują inaczej.
Zupełnie chybione jest podawanie jako przyczyny - płatnej edukacji, że nie każdy może zostać inżynierem, choć byż może chciałby. Wjechałem do Kolumbii z Wenezueli, gdzie Chawez zafundował pospólstwu, "wszelkie zdobycze rewolucji" coby na niego później głosowali. I bogactwa jakoś nie przybyło. Wręcz odwrotnie - Bieda podzieliła się bardziej "równo".
Każdy kraj ma swój zasób biedy i bogactwa do podziału. Jak "wyprodukuje" więcej imżynierów, to tylko przybędzie gęb do podziału i nic więcej. Toć podobną sytuację mamy w Polsce w spadku po komunie. Sami magistrowie inżynierowie. Nawet doktorków jak Burków...
Co do rebeliantów w Kolumbii, to mają oni taką Tradycję od samego początku "niepodległości". Już wtedy opozycja walczyła z rządem. Kiedy przejęła władzę, to były rząd przeszedł do partyzantki i tak na okrągło. Tak to już mają. Każda partia ma bojówki, a i są takie bez partii.
Co do koki, to uważam, że stanowi ona największe bogactwo tego kraju. Te miliardy, o których piszecie nie idą przecież do marnotrawczej państwowej kasy, tylko do kieszeni osób fizycznych. To że Medellin jest najnowocześniejszym miastem, zawdzięcza w połowie Escobar'owi, a wdrugiej połowie USA sypiącym zielonymi "na walkę z narkotykami" dla kolumbijskiego rządu. Czyli zarabiają raz na produkcji koki i drugi raz na jej niszczeniu. Niezłe!
 
Swierszcz
Swierszcz - 2009-04-21 22:19
A i jeszcze o traktowaniu kobiet.
W kolumbii, jak we większości krajów pohiszpańskich panuje kultura "macho". Wywodzi się ona wprost z tradycji rycerskich! Kobiety są tam uwielbiane!
To, że kobieta idzie za mężczyzną wcale, a wcale nie oznacza poddania, jak u Arabów, tylko jest wyrazem opieki! Kiedyś rycerz, a obecnie niech będzie, że jakiś bojownik idzie przed swoją rodziną, aby pierwszy przyjąć na siebie niespodziewany atak. Czy to gangstera, czy jaguara, czy olbrzymiej anakondy. Co ma wpuszczać kobietę pierwszą na pole minowe?
A nie zauważyliście jak konduktorzy w autobusach traktują kobiety? Jak noszą im bagaże? Wam tego nie zrobią...
Wielokrotnie widziałem sceny jak policja zatrzymywała cały ruch (w Bogodzie we Wielkim Tygodniu), bo jakaś starsza pani miała problem z przejsciem przez ulicę. I policjant odprowadzał ją pod rękę aż do ławki w kościele! Staruszkom tego nie czynią.
A jak silą się na elegancję, także w mowie i unikają wulgarnych słów przy damach. I te rozdawane komplementy...
Owszem, kasę trzyma mężczyzna, ale za dawnych czasów, tylko on był ją wstanie obronić przed rabusiami (to też tradycja AP). I tak już im zostało...
 
 
pomarancz4
Karol&Piotrek Froń&Szczypkowski
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 108 wpisów108 512 komentarzy512 923 zdjęcia923 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
26.02.2009 - 02.04.2010