(P.) Coca, 20 tysieczne miasto (nic ciekawego) w jungli nad Rio Napo... Typowe (czyli brudne) ulice, typowa (czyli bez szalu) zabudowa, zolte taksowki, stragany, motory, ludzie.... Slowem: nuda (najgorsze, ze grzeje jak z pieca)... Ale jest to jedyna droga wodna z Ekwadoru do Iquitos, wiec jak nie ma czym plynac (dzis np nie poplynelismy bo sie nie zebralo 30 osob...), to trzeba czekac. I wychodzi na to ze poczekamy tak do wtorku... Potem kolejny statek (kolejne czekanie?) tym razem przez granice i znowu przesiadka na inna barke (taka co wozi swinie i kury z warzywami, bo inne nie kursuja...), i Iquitos.
Droga z Quito raptem 9 godzin, z czego 4 przesiedzialem na bocznym siedzeniu kierowcy, usilujac zrozumiec jego hiszpanski (pewnie on tez mial ten problem:) Dopiero tak mozna zobaczyc na czym polega jazda autobusem (w nocy!) po AP. Bardzo cenne przezycie:)
Zaczelismy od wczoraj brac malarone. Ja sie taki jakis otepialy czuje, i cisnienie w uszach mi jakos sie tak rozregulowalo... :P
(K) co jazdy autobusem..to byl jak narazie najgorszy srodek transportu na tych dlugich trasach. w porownaniu do Kolumbii to...nie ma porownania:) co prawda tutaj przynajmniej bylo cieplo, a rano to juz raczej goraco, ale poza tym to prze..spac sie nie dalo, bo siedzielismy na 1 i 2 fotelu tuz za kierowca, wiec jedynie co to moglismy sobie nogi oprzec o szybe, ale ile mozna jechac z glowa nizej od nog!:D potem na zmiane spalismy w spiworze na podlodze, wiec przynajmniej ten co byl na dole mogl sie wyspac..Piotrek sie wyspal, poszedl na pogawedke z kierowca, wiec na jego miejsce wskoczylem ja..:)aha..spac sie nie dalo nie tylko z powodu siedzen, ale rowniez przez to ze kierowca zapierniczal jakby sie gdzies spieszyl (co jest niepodobne do miejscowych), a ze droga wiodla w 80% wsrod gor, to byla pokrecona jak wlos..na glowie, pokonalismy chyba z milion zakretow i non stop bylo raz na prawa strone, raz na lewa, to na prawa, to na lewa..no mozna bylo dostac swira! na szczescie teraz juz smazymy sie prawie w dzungli..ide zjesc loda - za 10 centow..zycie w Ekwadorze..
p.s. Mysza Ty wiesz..:)