Witam wszystkich,
na poczatek pozdrawiam wszystkich czytelnikow z kraju i z zagranicy, ktorzy mieli ochote zajrzec na tego bloga i co wiecej: przeczytac co tu bazgrole. Jednak musze Was uprzedzic, ze niestety tym razem moj serdeczny przyjaciel Karol Fron zostal w kraju. W zwiazku z powyzszym, nie powinniscie sie spodziewac nie wiadomo jak duzo wpisow... Widac po tym, ze prawda ZAWSZE wychodzi na jaw, dlatego teraz wypada mi sie przyznac przed Wami i podziekowac Karolowi, za te godziny spedzone przed komputerami w AP w celu relacjonowania naszej podrozy. Prawdopodobnie gdyby nie jego upor to byloby tam tyle wpisow ile ja zamiescilem do tej pory bedac w AU, czyli 1 na 2 miesiace... Normalnie: porazajaca liczba....
Zachodzi wiec pytanie, dlaczego pisze dopiero i dlaczego w ogole teraz? Powiem tak:
Dzis rano wybralem sie autostopem do Exmouth, czyli miejscowosci gdzie przebywam teraz. Taka mala miescina, w Polsce to byla by moze wieksza turystyczna wioska, Tutaj, calkiem "duze" miasteczko. No ale nie ma sie co dziwic, region w ktorym teraz przebywam to jakies 1,5 mln kilometrow kwadratowych (dla niegeografow: tak jakby 5x wiekszy od Polski) a mieszka tu jakies 80 tys ludzi...
Ku mojemu zaskoczeniu, juz pierwsze auto jakie jechalo zatrzymalo sie po tym jak zaczalem machac LEWA reka, z kciukem uniesionym do gory. Dwoje ludkow z Nowej Zelandii, Ona i On, podrzuculi mnie do tegoz Exmouth. A mowili ze to takie trudne, ze juz nikt nie jezdzi autostopem po AU, ze jakis czas temu zlapali goscia, ktory przez 10 lat zabieral autostopowiczow i robil im krzywde, gdzies tutaj... A tu prosze, pierwszy strzal i sie udalo :)
Jak juz dojechalem do tego Exmouth, to rozpoczalem plan: "szukam pracy".... O rzesz k***a! Poszedlem do pierwszej lepszej restauracji, potem do kolejnej, potem do paru campingow, i potem stwierdzilem, ze mam to w d***e! Chodzic jak jakis beduin, kaleczyc ten algielski jak tylko ja potrafie, znosic te sensacje zoladkowe...
Dlatego postanowilem, ze jutro jak tylko wyjedziemy z campingu (poniewaz jestem teraz na campingu z moim bratem i jego rodzina i Irma), to kupuje jedzenie w tymze Exmouth, takie do plecaka i jade w swiat. To mi zawsze najlepiej wychodzilo, a jak maiwial moj Wujek: niech kazdy robi to co umie najlepiej. Glupio nie posluchac madrej rady nie?
Odpowiadajac na kolejne pytania:
- nie, nie wiem gdzie bede spal
- nie, nie wiem z kim i czym bede podrozowal
- nie, nie wiem czy znajde jakas prace, ale bylo by fajnie. Marzy mi sie lopata, powaznie :)
- mam zamiar podrozowac autostopem
- mam zamiar dojechac do Uluru, czyli srodka Australii
- tak, mam mape Australii
- nie mam pojecia ile mi to zajmie
- w gruncie rzeczy nie jestem samobojca i mam zamiar wrocic, kiedys :)
To bylo by na tyle. Jak powiedzialem, postaram sie relacjonowac, ale niczego nie moge obiecac. I mam gleboka nadzieje, ze jak doajade z powrotem do campingu, to moj brat mnie nie przekona do czegos innego :P Albo ze nie bede musial szybko wracac do kraju :P
pozdrawiam
P.